3 czerwca 2013

Dzień dziesiąty

Tradycyjnie rano po śniadanku pakowanie szafy, trzy razy sprawdzanie czy wszystko zabrane i w drogę. Poczytałem mapę i postanowiłem z Tolkmicka pojechać ścieżką rowerową brzegiem Zalewu Wiślanego do Fromborka. Wszystko było "galancie" do momentu jak skończyła się droga i zaczęły się tory kolejowe. Zero cywilicacji, brak kogokolwiek do zapytania o drogę, tylko komóra i mapy google.. Albo w tył na lewo i ostro pod górę drogą gruntową albo torowiskiem ... po płaskim. Wybrałem torowisko (fotka) i z 5 km z buta. Na szczęście torowisko było wydeptane i na tyle zarośnięte, że miejscami dało się jechać. Od Fromborka dalej bez problemów do Górowa Iławeckiego. Tam zrobiłem "popas" i tak mi się dobrze jadło, że dopiero jak zagrzmiało zauważyłem, że nadciąga nawałnica. W ostatniej chwili przed ulewą schowałem się do lokalu w którym na piętrze trwały poprawiny po weselu a na dole było dużo miejsca do zaparkowania z rowerem. Burza trwała z 50 min. Zrobiło się mokro i późno, więc zmiana planów i nocleg w Agroturystyce pod Górowem Iławeckim zamiast w Bezledach. I tu niestety niespodzianka ... okazało się, że ładowarka od Samsunga została w Kamionku. Na szczęście na wyprawę zakupiłem ładowarkę solarną z magazynem energii i dzięki temu funkcjonuję. Kilka telefonów i moja ładowarka pojedzie "priorytetem" do Wiżajn, które zamierzam osiągnąć za dwa dni. Tak to niestety czasami bywa jak się jedzie bez sekretarki. Przejechałem 95 km. Poniżej fotka mojej kwatery. Jutro dalej na podbój Mazur !!!


 

1 komentarz:

  1. Z sekretarką na ramie miałbyś większy opór powietrza ;-)

    OdpowiedzUsuń