I nadszedł czs próby. Zgodnie z planem o 8.30 małżonka Krysia oraz przyjaciele sąsiedzi urządzili małą sesję zdięciową. Pukneliśmy kilka fotek, zrobiliśmy "misia" i ruszyłem w trasę. Pogoda delikatnie mówiąc była rześka, 12 stopni jak dobrze pamiętam. Nie ma co pękać, rownie dobrze mógł padać deszcz. Po 24 km zajechałem w Świebodzinie do moich przyjaciół z Firmy Taxa, tam również kilka fotek i w trasę przez Niesulice, Koryta, Sulęcin do Ownic. Tu pierwszy nocleg. Jechałem głównie podrzędnymi drogami, trochę przez lasy i gruntowymi. Dwa razy dobrzy ludzie pomogli wznowić orientację w trenie i około 17.00 byłem na miejscu. Kolacyjka, dwa browarki w miejscowym pubie i na tyle. W sumie przekręciłem 117 km, bezproblemowo oby tak dalej. Poniżej kilka fotek.
Dookoła Papalandu 2013
7 grudnia 2013
3 lipca 2013
Podsumowanie i statystyka
Wyprawa trwała 35 dni.
Dni w których jechałem - 29
Planowane wypoczynki:
- Wisełka 1 dzień
- Burniszki k. Wiżajn - 1 dzień
- Goleszów k. Ustronia - 2 dni
Przymusowe, postoje brak pogody:
- Ostaszów k. Przemkowa - 2 dni
Dni w których jechałem - 29
Planowane wypoczynki:
- Wisełka 1 dzień
- Burniszki k. Wiżajn - 1 dzień
- Goleszów k. Ustronia - 2 dni
Przymusowe, postoje brak pogody:
- Ostaszów k. Przemkowa - 2 dni
Łącznie przejechałem 3327 km, co daje średnią 114, 47 km na dzień.
Najdłuższy dzienny przebieg- 139 km, najkrótszy - 87 km.
Najwyższe zdobyte wzniesienie to Koniaków, podjazd przez Kamesznicę, około 822 m.
Najwyższa zarejestrowana prędkość - 61, 97 km/h.
W ciągu całej wyprawy schudłem 5 kg. Wydawało mi się, że stracę znacznie więcej ale faktycznie wyszło jak napisałem. Wynika z tego, że z każdym przejechanym kilometrem gubiłem po 1,5 grama.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to mało zachęcające dla osób, które jeżdżą na rowerku aby pozbyć się zbędnych kilogramów. Prawda jest jednak taka, że spala się tłuszcz a jednocześnie rośnie masa mięśniowa. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie ale tak to chyba działa.
W całej wyprawie miałem tylko trzy awarie roweru. Pierwsza wyglądała groźnie, w okolicach Kamionka Wielkiego nad Zalewem Wiślanym pompka umieszczona w uchwytach na wyboju wypieła się i wkręciła w szprychy tylnego koła. Poluzowały się trzy szprychy, zniszczyła się pompka ale na noclegu u Państwa Gajewskich dzięki życzliwości gospodarza udało się podciągnąć szprychy, wycentrować koło i naprawić pompkę.
Pozostałe awarie to dwa kapcie w tylnym kole a w Ustroniu zmuszony byłem do wymiany klocków hamulcowych w przednim kole, które zużyły się w Bieszczadach i Beskidach. Rower może na zdjęciach nie prezentował się najlepiej ale jest to bardzo, bardzo mocna i wytrzymała konstrukcja.
W całej swojej wyprawie miałem szczęście i przyjemność spotykać bardzo miłych, sympatycznych i uczynnych ludzi. Zarówno gospodarze agroturystyk w których się zatrzymywałem, jak ludzie spotykani po trasie byli zawsze życzliwie nastawieni i chętni do udzielenia pomocy. Wielu z nich śledziło mój blog i dopingowało w dalszych zmaganiach po trasie. Dziękuję im wszystkim za życzliwość i pomoc.
Jednym z dodatkowych efektów mojej wyprawy jest poznanie bazy danych i kontaktów do wielu pięknych i zakątków Polski, które trudno byłoby znaleźć w inny sposób niż osobiście. Do wielu z nich na pewno będę chciał wrócić z żoną na prawym fotelu samochodu i rowerem na bagażniku.
Najdłuższy dzienny przebieg- 139 km, najkrótszy - 87 km.
Najwyższe zdobyte wzniesienie to Koniaków, podjazd przez Kamesznicę, około 822 m.
Najwyższa zarejestrowana prędkość - 61, 97 km/h.
W ciągu całej wyprawy schudłem 5 kg. Wydawało mi się, że stracę znacznie więcej ale faktycznie wyszło jak napisałem. Wynika z tego, że z każdym przejechanym kilometrem gubiłem po 1,5 grama.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to mało zachęcające dla osób, które jeżdżą na rowerku aby pozbyć się zbędnych kilogramów. Prawda jest jednak taka, że spala się tłuszcz a jednocześnie rośnie masa mięśniowa. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie ale tak to chyba działa.
W całej wyprawie miałem tylko trzy awarie roweru. Pierwsza wyglądała groźnie, w okolicach Kamionka Wielkiego nad Zalewem Wiślanym pompka umieszczona w uchwytach na wyboju wypieła się i wkręciła w szprychy tylnego koła. Poluzowały się trzy szprychy, zniszczyła się pompka ale na noclegu u Państwa Gajewskich dzięki życzliwości gospodarza udało się podciągnąć szprychy, wycentrować koło i naprawić pompkę.
Pozostałe awarie to dwa kapcie w tylnym kole a w Ustroniu zmuszony byłem do wymiany klocków hamulcowych w przednim kole, które zużyły się w Bieszczadach i Beskidach. Rower może na zdjęciach nie prezentował się najlepiej ale jest to bardzo, bardzo mocna i wytrzymała konstrukcja.
W całej swojej wyprawie miałem szczęście i przyjemność spotykać bardzo miłych, sympatycznych i uczynnych ludzi. Zarówno gospodarze agroturystyk w których się zatrzymywałem, jak ludzie spotykani po trasie byli zawsze życzliwie nastawieni i chętni do udzielenia pomocy. Wielu z nich śledziło mój blog i dopingowało w dalszych zmaganiach po trasie. Dziękuję im wszystkim za życzliwość i pomoc.
Jednym z dodatkowych efektów mojej wyprawy jest poznanie bazy danych i kontaktów do wielu pięknych i zakątków Polski, które trudno byłoby znaleźć w inny sposób niż osobiście. Do wielu z nich na pewno będę chciał wrócić z żoną na prawym fotelu samochodu i rowerem na bagażniku.
W trakcie mojej wyprawy nasza działka rekreacyjna nabrała kolorów mimo braku gospodarza. Kilka fotek na tę okoliczność.
29 czerwca 2013
Dzień trzydziesty piąty - ostatni
Od rana słoneczna pogoda ale chłodno. Wokół wszędzie widać zalane łąki i pola, efekt 50-cio godzinnego opadu. Dla mnie dzisiejszy etap, to prosta sprawa. Tylko 95 km po dwóch dniach bezczynności a w perspektywie spotkanie z Rodzinką i Przyjaciółmi. Od początku dobrze mi się kręciło, dodatkowo nie przeszkadzający wiaterek, w efekcie o 14, 05 dojechałem do celu. Wcześniej w Kargowej niespodzianka, syn Mariusz z aparatem fotograficznym, 4 km dalej w miejscowości Linie sąsiad i Przyjaciel Zenek i również serdeczne powitanie i seria fotek. Na dwa kilometry przed końcem trasy moja żonka Krysia, również na rowerku. Oczywiście przywitanie z buziaczkami i dalej wspólnie razem dojechaliśmy do Centrum Sportu i Rekreacji w Babimoście. Tu następna niespodzianka, komitet powitalny w składzie Dyrektor CSiR i kolega jednocześnie Zdzisław K., przedstawiciel Władz Miasta Babimost Pani Sylwia P. z miłym upominkiem oraz sąsiad i Przyjaciel od wielu lat Zenek D. Krótkie przywitanie z gratulacjami i tak oto ogłaszam, że wyprawa Dookoła Papalandu 2013 dobiegła końca. Poniżej kilka fotek głównie z końcowych kilometrów.
W najbliższym czasie napiszę jeszcze posta z krótką statystyką dotyczącą wyprawy.
Pozdro
W najbliższym czasie napiszę jeszcze posta z krótką statystyką dotyczącą wyprawy.
Pozdro
Subskrybuj:
Posty (Atom)